Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/386

Ta strona została uwierzytelniona.

Ze swéj strony poczciwy Cieszym, wyszedłszy od żony, kroczył z głową spuszczoną, długo wzdychając zadumany, i na chwilę nawet o dziecku zapomniał, takie na nim wrażenie czyniła owa niewdzięczna Teklunia. Powieki mu się zwilżyły, lecz otarł je szybko.
— E! toby jeszcze było pono ze wszystkiego najrozumniejsze, mówił do siebie. Szkoda kobiety, żal matki dziecięcia, a to tam co powiadają, mogą być rzeczy zmyślone... Rozerwać się chciała, pozwalam, ale do... złego dopuścić nie mogła. Tak śmiało nie patrzałaby mi w oczy. To są potwarze... kobiety zawsze dają pozorów więcéj na siebie niż w rzeczywistości są winne... Jestem tego pewien. Matce nagadano, napleciono...
Machnął ręką.