Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/394

Ta strona została uwierzytelniona.

— Że nie pożałuję was, to wam poręczam... ej! ej! zaśmiał się Czokołd... i adwokata potrzebować nie będę.
— Tyś się bez serca urodził, bez wiary i Boga żył... bez litości jesteś i jak — pies zdechniesz! zaryczał stolnik w gniewie.
Czokołd począł się śmiać — a jak to był dziwny człowiek, wstał z krzesła, rzekłbyś, że mu pochlebiło to łajanie okrutne — i podszedł do stolnika.
— Przecież ci z pod wątroby dobyłem coś męzkiego! zawołał. A no, łaj! aż miło mi słuchać...
Ale w téj chwili postrzegł, iż oczy Cieszyma we łzach pływały i mowę uciął; pochodził po izbie z rękami w kieszeniach, głowę spuściwszy.