Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/403

Ta strona została uwierzytelniona.

zbrojne na fałsz, który o nie uderzyć może? Trzeba się wyegzaminować, czy się już ową siłę ma potrzebną do oparcia pokusom, złemu, mowom, widokom, które w wir dawny na skały i rafy porwać mogą... Anibym to wszystko przypuszczał, ani się tak lękał, dodał ojciec duchowny, gdyby mnie powierzona sumieniowi memu, a dobrze znana przeszłość starościny, do obaw nadmiernych nie upoważniała...
— Mój ojcze, cicho i smętnie odpowiedziała spuszczając oczy starościna — jestem stara, świata się wyrzekłam, życie prowadzę niemal w zakonnym rygorze... ani tęsknię do innego; jestże się tu czego obawiać? Obowiązek względem dziecka...
— Ale czy się też mu tam więcéj pomoże sobą niż listem, lub... lub gdybyś pani starościna posłała kogo...?
Starościna zamilkła, zrozumiała, że O. Ksawery gotów był sam pono jechać do Warszawy; ale znając córkę, wiedziała też, iż nikt chyba matka wpłynąć na nią może, i nikt do Kobylińskiego nad nią skuteczniéj nie przemówi.
— Daruj mi, mój ojcze — odezwała się, ale ja Teklę znam, męża jéj także, tam nikt nic nie zrobi... tylko ja — a jeśli nie ja... darmo się kusić.
— Starościno dobrodziejko, mówię jako du-