— Ale co ty mi dać możesz! co możesz mi dać za dziecko, które ja kocham? To nieopłacony skarb... Daj mi Ćwikły, a dziecka nie oddam...
Stolnik rękę wyciągnął.
— Ćwikły ci daję, masz szlacheckie słowo, wróć Pawełka...
— A co ja z tém grobowiskiem dziś będę robił? rzekł spluwając Czokołd; po co mi majątek? co ja tam znajdę prócz łez ojcowskich i moich?... prócz okrutnych wspomnień, coby mnie w miesiąc dodusiły? Jabym z tęsknoty do Pawełka umarł, ja dla niego się wyrwałem z więzienia i...
— To wróć z nim do nas... to nie opuszczaj go, wychowuj razem z nami... począł stolnik...
— Na nicby to się nie zdało, głową kręcąc rzekł Czokołd. Tyś niezły człowiek, nie przeczę, ale dobrocią swoją popsułbyś dziecko a mnie zamęczył... Miodem żyć nie można... Żona twoja...
Nie dokończył...
— Wiesz co stolniku ci powiem, odezwał się pomilczawszy: weź żonę nazad, Bóg da potomstwo... Pawełka zapomnisz... odbolejesz... a między nami z zemsty i wszystkiego będzie kwita... Tylem ci miał do powiedzenia...
Ostatnie słowa dopowiadając Czokołd się oddalał nieznacznie, i wnet pośpiesznym krokiem umykać począł, stolnik ruszył się gonić za nim,
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/429
Ta strona została uwierzytelniona.