Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/432

Ta strona została uwierzytelniona.

Znaczną bardzo przestrzeń czasu zmuszeni jesteśmy przekroczyć, śledząc dalsze losy osób, które wchodzą do naszéj powieści. Wiek XVIII się kończył a nowy otwierał, i była znowu tak piękna, ciepła i wonna wiosna jak przed kilkunastu laty... i nie zmieniło się nic w naturze, choć w losie świata zaszły brzemienne następstwami wielkiemi zmiany. Najmniéj się one jeszcze czuć dawały w tych szczęśliwych kraju zabytkach, które dzikiemi zwali ci, co ich nie znali bliżéj, a gdzie życia czasem i myśli było więcéj niż w miejskich ogniskach. Tu obyczaj nie przeradzał się tak łatwo, twarz nie zastosowywała do mody, język nie ulegał kaprysom chwili, ale skupione siły żywotne szukały karmi, czerpały ją z dala, i cokolwiek było w świecie zwiastującego ruch a postęp, chwytały chciwie, przyswajając co znalazły zdrowego. Miasto zastępowały naówczas dwory tych panów, którzy zamieszkując w dobrach swoich, wszystko w nich około siebie gromadzili, co najrozleglejszy świat zastąpić im mogło. Dwory takie magnackie miały naowczas wszystkie prowincye, a mało kto z posiadaczy ich wynosił się za granicę na czas dłuższy. Latem wprawdzie czyniono chętnie wycieczki do Bardyowa, Karlsbadu, do Spaa, do Akwisgranu, ale na zimę wracano do domu, gdzie dwór liczny, rezydenci, rodzina uboga, służba próżnująca, niecierpliwie na nich oczekiwała. Z przyjazdem państwa ożywiała się nietylko rezydencya, ale cały kraj na kilka mil w około. Co żyło należało do klien-