znajdować się musiało na stoliku kasztelanica, który był miłośnikiem sztuki, literatury, muzyki, a po trosze i gospodarzem. Trzymano kapelę z dwudziestu kilku ludzi złożoną, któréj Niemiec pan Düdler dowodził; nie było też roku, by się tu jakiś artysta na dłuższy czas nie przybłąkał. Rodzina składała się z obojga państwa, osób w średnim wieku, jedynaczki córki, nadziei rodziców i gwiazdy familii a przyszłéj dziedziczki milionowéj fortuny, nareszcie z cioci hrabiny, osoby niemłodéj, bezdzietnéj, niegdy na stanisławowskim dworze świetniejącéj, osoby miłéj, lubiącéj elegancyę i żyjącéj już tylko wspomnieniami. Rezydentów i rezydentek róż nego rodzaju wyliczyć trudno, zmienili się z nich niektórzy, inni od dawna do rodziny byli przyrośli, a dworki nade drogą do miasteczka wiodącą, oficyny i pawilony pełne ich były.
Na dzień Ś. Stanisława występowano co się zowie po pańsku; kasztelanic i zacna jego żona, częstokroć wielką mieli trudność przybywających gości nazwać po imieniu, gdyż znaczniejszą ich część raz ledwie w rok widywali. Tłumy się na ten dzień zbierały, a w sąsiedztwie kto miał gościa choćby z daleka, z sobą go przywoził, wiedząc, że gospodarstwo każdemu będą radzi. I w tym też roku nader piękna wiosna spodziewać się kazała licznego zjazdu, mówiono już naprzód nawet kto i jak licznie się wybie-
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/436
Ta strona została uwierzytelniona.