danie, odnawiając je póki gąb stało; po trzeciéj siadano do stołu. Ten nakrywany był w tak zwanéj białéj sali, i dwóch przyległych na wszelki przypadek tak, by dwieście osób mógł pomieścić. Obiad z toastami trwał co najmniéj do szóstéj, poczém towarzystwo się rozpierzchało w ogrodzie, w gankach, w dziedzińcach, a panie szły przebierać się do tańca... Z zapaleniem świateł muzyka odzywała się na galeryi, i od poloneza rozpoczynały się tany, raz tylko przerwane wieczerzą, zwykle trwające przy zamkniętych okiennicach do białego dnia. W przytykających do sal pokojach był nieustający bufet, wina, przekąski, ciepłe napoje, przy którym gospodarzył jeden z rezydentów i jedna z krewnych pani... Dla starszych w przyległych izbach stawiono stoły do maryasza, kwindecza lub nawet faraona, i całe regimenta butelek, aby sobie powoli smoktać mogli i zbytnio się nie nudzić. Najzdolniejszy do przewodniczenia przy kieliszku zastępował tu kasztelanica, który prawie nie pijał... Dnia tego już o godzinie dwunastéj z liczby przybyłych wnosić mogli doświadczeni starzy tutejsi rezydenci, iż frekwencya będzie ogromna; osób naliczono półtora sta, nawet takich, które od lat kilku Ś. Stanisława zaniedbywały...
Jakoż do wieczoru pełno było już wszędzie, choć wielu do stołu się opóźniło i z kieliszkami tylko po za krzesłami wizyty oddawali. Kasztelanic był w humorze wyśmienitym, jejmość uprzejma nad wyraz, a panna Iza promieniała
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/438
Ta strona została uwierzytelniona.