Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/439

Ta strona została uwierzytelniona.

jak wschodzące słońce w blasku lat szesnastu i wdzięków prawdziwie arystokratycznych. Nie mogli się jéj goście nauwielbiać, a rezydenci naopowiadać dosyć o cudownych jéj talentach: muzyce, śpiewie, tańcu, malowaniu, dowcipie i dobroci... Panie składały ręce pobożnie mówiąc o niéj... młodzi mężczyźni spoglądali z dala jak na niepościgniony ideał...
Już muzyka od poloneza Ogińskiego rozpoczęła była tańce... bo naówczas kompozycye jego w wielkiéj były, niemal europejskiéj renomie; pary poszły wiedzione przez gospodarza po salach... gdy uwaga wszystkich zwrócona została na drugą nadzwyczajną piękność, która się ukazała w pośród tańcujących i niemal z Izą współubiegać się mogła o wdzięk twarzy i postawy. Była to młodziuchna brunetka z czarnemi oczyma, z kruczym włosem, biała jak mleko, rumiana jak niebo na zaraniu, wesoluchna jak ptaszę... Wszyscy z niezmierną ciekawością o tę nieznaną jeszcze w sąsiedztwie piękność dopytywali, tém bardziéj, że przy nadzwyczaj skromnym i niewyszukanym stroju, na szyi miała w aksamitnéj przepasce spięcie dyamentowe zwiastujące pochodzenie z pańskiego i zamożnego domu...
Z razu nikt nie umiał powiedzieć, ktoby ona była, ale w ostatku dowiedziano się, iż w niéj sąsiedztwo witało jedynaczkę córkę państwa stolnikowstwa Kobylińskich z Ćwikłów, wychowaną pono w Warszawie, gdzie matka długi czas jedynie dla dozoru świetnéj edukacyi prze-