mieszkiwała. Imię jéj było Astrea... Czy się ono znajdowało w kalendarzu, o to zapytany ksiądz proboszcz nie umiał stanowczo odpowiedzieć, ale brzmiało pięknie. Była też i matka jéj, wcale jeszcze młodo i świeżo wyglądająca pani, acz nieco już za nadto wspaniałych kształtów. Twarz tylko z dawnéj słynnéj piękności pozostała niemal nietknięta, a oczy śmiały się ogniem dwudziestoletnim. Przybył z nią też zacny, poczciwy, słynny z tego, iż wszystkie kompromisa sądził i zwaśnionych u swojego stołu godził, stolnik Lambert Cieszym Kobyliński, posiwiały, otyły, ale różowo i krzepko wyglądający mężczyzna... Fortuna obojga państwa, nieco, jak mówiono, nadwerężona podróżami i kosztowném córki wychowaniem, na nowo została zrestaurowana spadkiem po niedawno zmarłéj prawdziwie świątobliwym zgonem starościnéj. Część jéj tylko rozpisana klasztorom i duchownym, odpadła na pobożne fundacye... Być może, iż panna stolnikówna Astrea, byłaby z Izą córką gospodarstwa królową tego dnia, gdyby w czasie tańców już nie przyjechał niejaki Twardoszewski, stary szlachcic, który się nigdy prawie z domu nie wychylał i słynął z odosobnionego życia, przywożąc z sobą młodzieńca świeżo z zagranicy przybyłego, wychowanka, jak mówił i pupilla, czy też krewniaka, którego męzka piękność, elegancya, maniera, znalezienie się, wszystkie panie i panów zachwyciły. Czém były między płcią żeńską Iza i Astrea, tém pan Paulin Krajewski wśród męzkiego
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/440
Ta strona została uwierzytelniona.