zuici, których kilku jeszcze w.... siedziało, zajmowali się początkowo nim i wychowaniem dziecka... I im to on winien, że na takiego człowieka wyszedł, bo niech tam sobie co chcą gadają, nie było to jak jezuickie wychowanie.
— E! zaś, podchwycił inny, nieprzyjaciel zajadły zakonu: oni to nas zgubili...
— Co waćpan prawisz!...
I nuż spór zajadły w obronie jezuitów z jednéj, przeciwko nim z drugiéj strony... Stolnik, który był obojętny w sprawie téj, odszedł.
Coś go pociągnęło do owego Krajewskiego, sam nie wiedział czemu przebił się przez tłumy, wybrał chwilę, gdy chłopak był swobodniejszy, i grzecznie go zagadnął, sam mu się przedstawiając, z jakiéjby był rodziny Krajewskich, gdyż osiedli w tych stronach byli mu po trosze znani.
Paulin skłonił się bardzo uprzejmie i odpowiedział z uśmiecchem:
— Wiem tylko z papierów po moim ojca pozostałych, iż pochodzimy z Sandomierskiego... Za młodych lat moich przybyłem tu z nieboszczykiem... a stron, w których wprzódy u rodziny méj dalekiéj wychowywałem się, mało pamiętam... Ojciec odebrał mnie od opiekunów, gdym był jeszcze mały...
Głos pana Paulina, jego uśmiech, wyraz twarzy dziwnie jakoś podziałały na stolnika: słu-
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/446
Ta strona została uwierzytelniona.