chał mowy téj słodkiéj, brzmiącéj muzykalnie jak najpiękniejszego śpiewu... doznawał wrażenia, którego sam nie rozumiał. Ostatecznie chłopak choć Krajewski podobał mu się bardzo...
— Gdzież pan mieszkasz? zapytał Kobyliński.
— W sąsiedztwie z panem Twardoszewskim we Wronkach, kupionych przez ojca mojego...
— O! to tęgi kawał od nas! przerwał stolnik... ale majątek, jak słyszałem, dobry. I myślisz waćpan na wsi gospodarzyć?
— A cóżbym teraz miał robić z sobą? odezwał się młodzieniec. Karyera się nie otwiera żadna, szlachcica obowiązkiem roli pilnować... Nie mam też ambicyi wielkiéj...
— Z takiém wychowaniem łacnoby ją mieć można! grzecznie odpowiedział stolnik.
Snadź widząc męża na rozmowie z tym Antynousem, piękna pani stolnikowa choć z trudnością się przecisnęła przez tłum i nadeszła wmieszać się do rozmowy; chłopak ją bardzo zajmował, miała bowiem od czasów szambelana do elegantów słabość i do wytwornie wyglądających ludzi co się o świat ocierali, dla tego może, iż poczciwy gruby stolnik, wieśniaczo bardzo i opuszczono wyglądał.
Piękna Teklunia, którą teraz piękną stolnikową już nazywano, popatrzała na chłopaka i po staremu impetycznie dosyć odezwała się, nie spytawszy nawet męża o konfirmacyę.
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/447
Ta strona została uwierzytelniona.