mu się kiedyś syn ten zjawi i że go odzyszcze...
— A któż to był ten Czokołd? począł z ciekawością Krajewski.
— Był to panie....
Tu już już właściwe nazwisko miał na wargach powtórnie Oxtul, ale się znowu powstrzymał. Był to panie, rzekł, wielkiego animuszu człowiek, śmiały, desperat, a zręczny, a przebiegły... jedném słowem nie dzisiejszego pokolenia... takich już ludzi nie ma. A kto go tam wie, może w gruncie niezły nawet, tylko zgorzkniały od gorzkiego losu... bo mówiono, że się do dziecka przywiązał i dobrze z niém obchodził...
Wśród téj rozmowy, bardzo ciekawéj i zajmującéj snadź dla gościa, który jéj pilnie słuchał na ów spencerek spoglądając... wniesiono kawę, zmienił się przedmiot opowiadania, bo Oxtul swoją biografię napoczął, a potém o na bożeństwie coś prawił. Gość pośpiesznie wypiwszy swe śniadanie, pożegnał wreszcie grzecznego rezydenta, siadł za bramą na wózek swój i pojechał milczący a dziwnie przejęty..
Gdy się stolnik obudził i dowiedział, że mu wczorajszy gość tak uciekł, bardzo się zafrasował, miał nawet za złe Oxtulowi, że go nie zbudził i wypuścił tak chłopaka, ale już było po czasie. Późniéj od saméj pani i panienki dostał Oxtul burę także; obiecywano sobie jednak, że
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/468
Ta strona została uwierzytelniona.