Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

o kościołach, w których się lubował, o swych znajomych, o duchownych, a zaczepiony, o dawnych też wspomnieniach domowych. Mówiąc o rzeczach różnych, ciągle jak w tęczę patrzał na Czokołda, którego to widocznie mieszało. Nie mówili z sobą tak jak nic, bo na pana Jana napadła ta jego zgryzotliwa chwila, którą już znał Cieszym i wiedział, że go lepiéj na ówczas nie ruszać. Jadł tylko i pił, — ażeby się choć uśmiechnął lub wmieszał do rozmowy... nie doczekano. Ledwie zdjęto pieczyste, ruszył się przepraszając gospodarza, iż głowa go boli, i wyszedł, i tak cała ukartowana sprawa namowy do Ćwikłów z pomocą pana Jaka znikła.
Gdy odszedł, a słychać było po zamykaniu drzwi, iż zaraz się gdzieś spacerem wybrał, pan Rafał pomilczawszy, trącił w ramię Cieszyma, oczyma go pytając, czy śmiało mówić może?
Zmiarkowawszy, iż szło o rzecz delikatną, Kobyliński wysunął się dla przekonania, czy istotnie Czokołda nie było, a wtém zobaczył go śpiesznie kędyś kroczącego ulicą. Wrócił więc do gościa... Ten z jedynym kieliszkiem w ręku, bo nie pił więcéj nad jeden, siedział zamyślony głową potrząsając.
— Mój Lambercie, rzekł cicho — to dziwna rzecz, niepojęta dla mnie: pamięć mam taką, że kogo raz jeden w życiu widziałem, do śmierci nie zapomnę... Ten twój Czokołd nieznany mi wcale z nazwiska, a przysiągłbym, żem go już gdzieś w życiu spotykał i widział... i że go znam. Gdzie? jak? kiedy? ani sposobu przypomnieć sobie. Głos mi znany, twarz chwilami się mieni, ale mi swoja... szukam po głowie darmo, znaleźć nie mogę.
— Alboż to się takie podobieństwa dziwne czasem nie trafiają? odparł Cieszym.
— Zapewne... zapewne, mnieby nie zdziwiło ono, wszakże najosobliwsze, że pamięć mi tak osłabła, iż nie mogę powiedzieć do kogo on podobny. I to mnie trapi najwięcéj właśnie. Wiem tylko, iż kogoś do niego jak dwie krople wody podobnego, młodszego, znałem za bardzo daw-