spokojna ich miłość, któréj może zawad brakło, aby gwałtowniejszą się stała, miała pozór jakiéjś serdecznéj tylko przyjaźni. Pani stolnikowa, która ich już koniecznie pożenić chciała, gniewała się na chłopca, że się namiętniéj nie kochał, na córkę, że go nie umiała pociągnąć, — stolnik zaś bardzo to rozsądném znajdował, że wpuszczony do domu kawaler nie posuwał się za daleko bez pozwolenia rodziców.
Po tych drugich odwiedzinach, znowu czas jakiś upłynął, nim Krajewski przybył, ale tym razem z Twardoszewskim, co już zwiastowało, iż dziewosłęba wiózł z sobą i miał się przez niego, wedle zwyczaju, z zamiarem starania oświadczyć, prosząc o pozwolenie bywania w domu i t. p.
Było to bardzo prawidłowém, ale trochę z jego strony zimném, wedle matki, która przed swoją przyjaciółką domową po cichu zeznała, że Krajewski i w ogóle teraźniejsi kawalerowie kochać się wcale nie umieją. Pozwolenie starania się zostało tedy urzędownie udzielone, co starczyło niemal za przyrzeczenie i dawało kawalerowi prawo częstszego bywania a jawnych konkurów. Tak zeszła reszta wiosny i lato, nadbiegła jesień i formalne oświadczenie się Krajewskiego już nastąpić miało niebawem, bo nie było z czém zwlekać, gdy z rozpoczęciem polowania, pan Paulin czując potrzebę ugoszczenia przyszłego teścia i sąsiadów, sprosił wszystkich do Wronek.
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/473
Ta strona została uwierzytelniona.