ganizacyę przy takim występie widzieć w małym dworku szlachcica, niełatwo się trafiało. Tu wszystko szło jak z płatka, myśliwstwo, śniadanie w lesie, obiad po polowaniu, a że goście dalsi zostali na noc, rozporządzono też tak, aby każdy miał nocleg wygodny. Stolnikowi dostał się na sypialnię pokój najlepszy może, bo gospodarza samego, który go odprowadził, zainstallował, uściskał, i po krótkiéj gawędce, namawiając do prędkiego wypoczynku, pożegnał.
Stolnik, człowiek nie nowéj daty, zwykł był zawsze rozebrawszy się część modlitw wieczornych odmawiać na klęczkach, a część chodząc, gdyż dla otyłości, która mu się z każdym rokiem zwiększała, długo już wyklęczeć nie mógł. Odprawiwszy więc przy łóżku co najuroczystsze modlitwy, wstał potém, by rozmyślając koronkę, godzinki i nabożeństwo za duszę rodziców i krewnych odmówić. Świeca woskowa w srebrnym lichtarzu paliła się na stoliku... Pierwszy to raz pan Kobyliński znajdował się w tym pokoju... i ciekawość go wzięła obejrzeć sypialnię przyszłego zięcia, bo mieszkanie uczy człowieka. Komnatka była skromna, ale z wdziękiem przystrojona, choć bez wielkiego i niewieściego wykwintu. Koło łóżka makatka turecka, po ścianach myśliwski przybór. Szafka z książkami, stół do pisania i kilka obrazów
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/475
Ta strona została uwierzytelniona.