duszy wylewające się na zewnątrz, ale dziwna, znękana, smutna choć szlachetna, zdziczała bolem fizyonomia. Biło z niéj jakieś narzekanie na losy, jakby przeznaczenia przekleństwo, pogarda świata i zamrożona rozpacz jakaś.
Wizerunek ten tak bardzo zamącił stolnika pokój, tak go zajął i przestraszył zarazem, że i pacierzy podobno nie skończył, i spać się położyć nie mógł, i świecy nie zagasił, a napatrzywszy się nań, w końcu widoku jego wytrzymać nie mogąc, przewrócił twarzą do ściany.
Właśnie był dopełnił tego dziwactwa, stuknąwszy mocno ramami o ścianę, gdy posłyszał pukanie do drzwi, te się z wolna otwarły i Oxtul głowę łysą wścibił.
— Czemu to pan stolnik spać nie idzie? czy nie chory? szedłem właśnie na folwark do swoich, ale zobaczywszy światło w oknie, wytrzymać nie mogłem, żeby nie spytać: czy nie chory? możeby kazać zrobić rumianku, albo mięty? bo to się ryby jadło tłuste.....
— Chodźże tu Oxtul, chodź tu, a cicho, zmiłuj się — zawołał przypadając do drzwi stolnik. Patrz‑no, proszę cię... co mnie tu spotkało...
— Pewnie szczur jest! zawołał Oxtul.
— Ale gdzie zaś! szczur! wolałbym dziesięć ich niż tego jednego djabła...
— Cóż takiego? co? łamiąc ręce zawołał z po-
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/477
Ta strona została uwierzytelniona.