Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

nych czasów. A toby jeszcze nie było nic — dodał pan Rafał, ale mi się zdawało, iż on także jakby zmieszany był moim widokiem i nie swój.
— Humory go takie napadają często; ot jam też uważał, iż przy obiedzie gęba mu się nie rozwiązała, i patrzaliście ichmoście na siebie z pod oka, jakbyście w sobie szukali... nie wiem już czego. A cóżby to być mogło?
— Co? ja nie wiem, rzekł Rafał; grzeszną rzeczą jest człowieka nieznajomego posądzać bez przyczyny... A no, powiedz mi też, dla czego on o sobie i familii mówić nie chce? Rąbnął mi tylko z góry jakby się odcinał, że jest sam... i zamknął usta. To jest niezwyczajna u nas rzecz i podejrzenie obudzająca, bo nie leży w naturze naszéj. Szlachcic każdy przed swoimi, choć go nie pytasz, wylegitymować ci się musi od pradziada i historyę swoją wyśpiewać. I dobrze to jest, a gdy mnie kto milczeniem zbywa, przyznam się, że go mam w posądzeniu, iż kryje coś... niedobrego.
— Ale, kochany wujaszku (tak go nazywał z powodu pokrewieństwa Cieszym), cóżby miał kryć? dla czego?
— No, nie wiem, i mea culpa, posądzam może niesłusznie, ale wszystko zważywszy, zamiast ci przysługiwać do tego, żeby z tobą jechał, gotowem odradzać właśnie... Nie chce z tobą, daj mu pokój.
— Życie mi ocalił.
— To prawda, dług nieopłacony cięży; a zważ panie Lambercie, co to człeka nieznanego do domu wziąć.. i jaką sobie biedę kupić też można. Masz święty pokój doma, dobrze ci, siedź i guza nie szukaj.
Cieszym się zamyślił jakoś, Rafał też dumał długo.
— Mój Lambercie, rzekł — komu Bóg dał szczęście domowe i ciszę błogosławioną, cenić je powinien a pielęgnować. Nie wiem czy tak dobrze ojcowskie pamiętasz dzieje, co to się nieboszczyk namęczył... przez złych ludzi, przez