i już miał bryznąć surowiéj, gdy sobie przypomniał pokrewieństwo.
— Pan znałeś mojego ojca? zawołał Paulin.
— Ojca! alboż to ma być...?
— To mój ojciec i dziwnie podobny... Uprosiłem go, że będąc w Warszawie, dał się Grassemu malować...
— Ojciec! toby był ojciec wasz! ale ten, którego ja znałem, a którego ten wizerunek niewątpliwie przedstawia... nie był żonaty, o ile wiem...
— Owszem... musiał się ożenić późniéj niż go pan dobrodziéj znałeś...
Stolnik przecierał oczy zdumiony, niespokojny, rozgorączkowany...
— Przepraszam cię, mój kochany gospodarzu, zawołał nagle: jeśli mi co dobrego życzysz... uczyń to dla mnie, odsłoń mi piersi... prawy bok, prawy bok! na rany Jezusowe! prawy bok!
I jak leżał w łóżku, schwycił się w koszuli przypadając do Krajewskiego... który zbladły stał zdziwiony i drżącemi rękami rozpinał ubranie...
— Jest blizna na prawym boku! czy masz bliznę?
— Mam.....
— Mój syn! mój syn! Pawełek! krzyknął przeraźliwym głosem stolnik, i jak długi padł na ziemię. Oxtul pośpieszył szczęściem głowę podtrzymać, aby nią o posadzkę nie uderzył...
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/481
Ta strona została uwierzytelniona.