takiby był Pawełek, gdyby żył... Coś mi w sercu szeptało... że to dziecko moje...
— Ale cóż zrobimy z Astreą? zapytał stolnik...
— Z Astreą! zawołała stolnikowa, to także osobliwa rzecz, że ona go kochała a nie kochała się w nim... Co robić? powiedzieć jéj, zaczerwieni się i zblednie, popłacze i uściska brata...
To są cuda! to cuda! dodała stolnikowa... waćpanowie wszyscy nie czuliście nic, a ja, nie chwaląc się... ja wam mówię, żem przeczuwała... Tylko czemuż natychmiast nie przyjeżdża!! czemu go tu już nie ma?... Powinien był przybyć w téj chwili!
— Trzebaż przecie wszystko przygotować! pomyśleć... jakim sposobem go przyznać za syna... nie gubiąc ludzi... wreszcie...
Machnął ręką stolnik, bo na jego głowę za wiele już tego było.
Jak się w chorobie posyła po lekarza, tak teraz musiano wyprawić sługę po mecenasa, aby z nim za przybyciem Pawła obmyśleć dalszy tok zawikłanéj sprawy. Tymczasem niecierpliwa matka pobiegła, nie mogąc strzymać wiadomości przywiezionéj przez męża, do pokoiku córki, którą zastała zadumaną nad krosnami. Już po chodzie i stuknięciu drzwiami poznać mogła Astrea, że się coś niezwyczajnego święciło; rozpromieniona i zarumieniona twarz matki świadczyła, że nie ze złą przybiegła nowiną. Zaczęła od tego, że się córce milczącéj i zdziwionéj rzuciła na szyję, a potém wachlując się chustką, na krzesło.
— Cóż to mamie jest? co mamie się stało? spytała stając przed nią córka.
— Cicho! cicho! czekaj! myślę jak ci to po-
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/486
Ta strona została uwierzytelniona.