Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

Sławione owe Ćwikły pana Cieszyma Kobylińskiego, kupione przez ojca jego po Jasieńczykach Krajewskich, których ostatni dziedzic wcale pono sprzedawać sobie nie życzył, były w istocie jedném z tych złotych jabłek, których w kraju naszym nie braknie. A złociły się témbardziéj, że je otaczał kraj nieżyzny, lesisty, bagnisty, zarosły, mało uprawny i na pół jeszcze w stanie natury pod ogromnemi puszczami. Jakkolwiek Kochanowski już na wycinanie lasów narzekał, jakkolwiek ich nie szanowano wcale, miejscami one jeszcze, jak za czasów pierwotnych, ciągnęły się pasami niezmierzonemi i zajmowały wielkie przestrzenie. Tam zwłaszcza gdzie sąsiedztwo rzek spławnych do wyrobu nie kusiło, zachowywały się bory rozległe i w łonie swém tuliły gdzie niegdzie wywyższone grunta, dawniéj wydarte, lepiéj już uprawne, jak oazy kryjące się wśród tych pustyń. Jedną z nich właśnie Ćwikły były, które teraz po nabyciu przez Kobylińskiego, powoli chciano na Kobylin Nowy przechrzcić. Ale nic trudniejszego nad zaszczepienie nazwiska, które bywało, że i płacą i grozą jak w Teofilpolu przychodziło wprowadzać w użycie. Teofilpol do dziś dnia jeszcze u ludu się Czółhanem zowie. Tak samo było z Ćwikłami; dano im już nawet pokój. Lud zamieszkały tu, stara jakaś osada, miał swą dumę i szczycił się z tych Ćwikłów. Włościanie inne nosili pasy od wieków, chłopki ina-