Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

nawet koniecznego pożytku wszystkich tych wymysłów zrozumieć. Żona jego mniéj jeszcze gospodarstwem i domem się zajmowała. Było to dosyć dziwne małżeństwo. Samego jużeśmy poznali; natura była poczciwa, gdy potrzeba wymagała chwilowo energiczna i odważna, ale zarazem do wytrwałéj pracy niezdolna, a skłonniejsza do łagodnego fatalizmu, wyrażającego się doskonale owém starem: „Jakoś to będzie.” Do życia mu najwięcéj było potrzeba spokoju, ciszy i regularnego bytu, któryby się niespodzianemi troski nie mącił. Nudził się czasem, ale gdy kłopot przyszedł nań, niecierpliwił się, a wysiłkiem choćby największym pozbywał co najprędzéj. Zresztą otwarty, szczery był i najlepszego serca; a że niedaleko widział, to może raczéj dla tego, że nie chciał patrzeć daléj, niżby mu władzy po temu brakło...
Sama pani wcale innego była charakteru, i coś snadź we krwi wzięła po dziwacznéj matce. Kobieta była młoda, piękna, czarnych oczu i czarnych włosów kruczych, typ niby wschodni i wielce szlachetny; ale i krew owa węgierska, i wychowanie w klasztorze, złożyły się na uczynienie jéj istotą osobliwszą, któréj szczęściem dobry mężysko przypadł, boby ona z innym a inny z nią nie był może wytrzymał. Nie wychowując się na wsi, nie znała całkiem życia pospolitego i trudno się jéj z niém było oswoić, nudziła się w domu, marzyła, rozmarzała i była zawsze nieszczęśliwą. Nie mógł nikt powiedzieć czy męża kochała czy jéj był wstrętny, czasem czułość mu okazywała zbyteczną, to znowu odrazę. Dziecię, synaczka małego, pieściła niekie-