Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

obrachowany i pełny wyszukanego, wyuczonego wdzięku. Tego się pewnie w klasztorze nie mogła uczyć, więc natura była mistrzynią i instynkt co z pięknością chodzi. Nie wiem czy dodawało blasku i uroku pięknéj pani opuszczenie się jakieś, można rzec zaniedbanie smutne i wyraz twarzy dumnie rozpaczliwy. Nawet przybycie męża rozjaśnić jéj nie mogło; skarżyła się na ból głowy nieznośny, nadąsana była i kwaśna. Biedny stolnik chodził na palcach i składał przed nią ręce jak przed cudownym obrazem... Na stoliku leżały mnogie dary przywiezione z Węgier od krewnych, kupione przez zakochanego męża, ozdobny pas, naszyjnik, sztuka materyi wschodniéj, mnóztwo fraszek, ale na te ledwie okiem rzucić raczyła. Stolnik opowiadał jéj przygody swe, słuchała go roztargniona, słowem i wejrzeniem rzadko dając znać, by ją to najmniéj obchodziło.
Zły ten humor nie po raz pierwszy się zdarzał, Lambert więc łatwiéj go znosił, bo wiedział, że te chmurki przechodzą. Gdy przyjechał wszakże mu się rzuciła na szyję prawie z płaczem, potém dopiero znajdując, że nie dość dla niéj był czuły, zaczęła kaprysić. Pawełek tymczasem uwijał się w węgierskim stroiku z szabelką, i ojca a matkę rozbudzał z téj melancholii niezrozumiałéj dla niego. W takiém usposobieniu cokolwiek już począł mąż, było