świata wykształcić miała... Aż do ożenienia Emila, ochronić majątek od ruiny, osłonić szczerby w tym budynku, podpieranym starannie — było drugiem zadaniem. Do tego potrzebnym był Wilski.
Wyjść za niego! byłoby arcydziełem kunsztu niewieściego, lecz dziś okazywało się to utrudnionem, tem właśnie, co zdawało się najnaturalniej prowadzić do celu. Dawne stosunki zawadzały raczej niż służyły.
Hrabina z urokiem jaki miała, byłaby wdowca pochwyciła w swe sieci, gdyby ten urok nie został wprzódy nieopatrznie wyszafowany. Wzdychała myśląc o tem. Ale któż mógł przewidzieć zgon pani Wilskiej?
W czasie rozmowy ostatniej z nim, hrabina miała się na ostrożności, nie poruszyła wcale struny uczuciowej, zostawując ją — jemu. Mówiła o swoich interesach, położeniu, troskach, znużeniu i t. p. — unikając wszelkiego upominania się o jakieś prawa, jakkolwiek czuła że je miała.
Wilski także z wielką zręcznością cały się osłonił swą żałobą, wspomnieniem „najlepszej żony,“ obowiązkami dla dzieci. Manewr ten jego, który nic rzeczywiście nie orzekał stanowczo i był tylko przejściem z jednego tonu do drugiego, jakkolwiek łagodny — stworzył nieco hrabinę. Uczuła, zrozumiała w nim chęć wycofania się jakąś.
Musiała jednak nie dać bynajmniej poznać po sobie, że się czegoś podobnego domyślała. Wchodziło w rachubę nie wierzyć do końca w zmianę, ufać ślepo, być niewiastą słabą, nie posądzającą nawet, nie umiejącą przypuścić, aby ją zdradzono. Zachowała więc dawny ton najczulszy dla przyjaciela i opiekuna, więcej się nim zajmując niż sobą, pocieszając jego a poświęcając siebie. Wilski widocznie był jak na mękach — hrabina czytała to z niego, ale przypisywała to zawsze niby stracie żony... i t. d. Że Wilski mógł, winnym się czując względem nieboszczki, cierpieć przez wyrzuty sumienia, to było naturalnem. Nie
Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/159
Ta strona została skorygowana.