szczędzono mu pociech. W rozmowie żadna struna draźliwa, z obu stron nie była poruszaną, obserwowano się nawzajem... bacznie... zimno, grając wielkie sentymenta.
Wymęczyli się tak oboje — i skutkiem bytności Wilskiego, dla niego było wyniesione ztąd przekonanie, iż musiał nader zręcznie stopniować wycofanie się, które zamierzał; dla niej, iż powinna była z wielką umiejętnością zarzucić pęta na człowieka, który już o zerwaniu ich zamyślał.
Hrabina nie rozpaczała, że go utrzymać może. Wzgląd, który zrazu ją uderzył, iż ożenienie z nią Wilskiego dawne posądzenia mogło potwierdzić — trzeba było usunąć, bo bez niego... ruina stawała się nieuchronną. Pewne ignorowanie opinii stawało się koniecznością... Wilskiego pochwycić musiała... Czy serce miało w tem udział jaki? osądzić było trudno. W wieku do którego doszła hrabina, nawet uczucia biorą się pod ręce z rachubami, i same nie chodzą.
Całe dnie teraz spędzała nad planami, jak Wilskiego utrzymać, jak go przyciągnąć, jak mu nie dopuścić wyswobodzenia się. Zdawało się jej że chłód, zimna krew, pozorna ufność, a postępowanie powolne bardzo, nie dające zręczności do zerwania, do katastrofy, były najlepszą ze strategii. Wszystko co do tego mogło służyć i pomagać, wydawało się dobrem. Hrabina która nie lubiła Olesia, a znała słabość Wilskiego dla niego, gotową była trochę się zbliżyć do nieznośnego szydercy, aby go sobie pozyskać. W rachubę wchodziło także częste posyłanie Emila do opiekuna i narzucanie mu go nawet na pobyt dłuższy, pod różnemi pozorami.
Wszystkie szczegóły tej przyszłej walki zostały tak przewidziane i obmyślone, jak Moltkego plan kampanii przeciwko Francyi, czasu niczem nie zamąconego pokoju, i najlepszych z nią stosunków.
Nieraz w tych długich rozmyślaniach, które ją napadały nawet w salonie, rozważała hrabina, czyby kogo sobie dobrać do pomocy, zwierzyć się komuś nie
Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/160
Ta strona została skorygowana.