wy, znalezienie się Wilskiego, ostatnie... i nie wiele umiała pociechy wlać w serce przyjaciółki.
Nazajutrz rano, do śniadania, nie przyszedł pan Witalis.
— Cóżeś z sekretarzem zrobiła? — spytała hrabina.
— Rozmyśliłam się wczoraj — rzekła jenerałowa; — na prowincyi, ils sont prudes aż do śmieszności... Choćby chłopak mógłby być prawie moim synem, posądzanoby mnie złośliwie... Wyprawiłam go dziś rano do Warszawy. Chłopcu się strasznie jechać nie chciało, bo myślał sobie polować i latać swobodnie — ale... musiał. Żal mi go! Co chcesz? My biedne kobieciska bacznie na siebie uważać musiemy...
Hrabina przyznała słuszność przyjaciółce. Cały ten dzień znowu mówiły najwięcej o Wilskim.
— Ja pojadę do ciebie na dni kilka — odezwała się Irena — będziesz miała, przyjmując mnie, wyborny pretekst do zaproszenia jego. Ja z nim pomówię, wybadam go. Potrafię się mu zaprosić do jego domu... wciągniemy go, zobaczysz...
To mówiąc, serdecznie się uściskały.
Niezmiernie zdziwioną była jenerałowa, dowiadując się o powołaniu zakonnem panny Julii. Znała ją od dziecka i nigdy w niej skłonności tej nie postrzegała.
Hrabina, nawet przed przyjaciółką, nie mogła się wydać z rachubą, starała się wmówić w nią, że powołanie było rzeczywiste, że się jej serce krajało, ale oprzeć mu się nie dozwalało sumienie.
Krócej więc niż zamierzała, zabawiwszy w Uznowie, hrabina posłała oznajmić o swoim powrocie i o jenerałowej pani St. Flour, i obie przybyły trzeciego dnia wieczorem, zmęczone jedna opowiadaniem, druga cierpliwem wysłuchiwaniem dziejów serca i planów przyszłości.
W ganku oczekiwali już na przybycie ks. Maryan, hrabia Emil, hrabianka, St. Flour i cale nie spodziewany Oleś, który trafił się tu — przypadkiem.
Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/165
Ta strona została skorygowana.