Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/175

Ta strona została skorygowana.

nęła ani dawniej, ani teraz, a garnących się do siebie — zrażała chłodem... Każdy coś miał im do zarzucenia, nawet Abdank się krzywił... mimo ogólnej pobłażliwości dla wszystkich... i najlepszego serca. Gdyby mu byli dali choćby poromansować z panną Konstancyą!..
— No i co my teraz z wiskiem robić będziemy? — odezwał się Paździerski... We dwóch... trudna sprawa, a trzeciego nie łatwo znaleść.
Tymczasem wniesiono herbatę. Przed pocztą hałas się zrobił. Poczthalter sam wyszedł dla skarcenia zakłócających spokój publiczny, bo był zły; miał już wpaść na jednego z pocztylionów, gdy ubrany w szubę z szopów, w butach zimowych, z szalem na szyi, w czapce bobrowej, z torebką przewieszoną przez piersi, stanął przed nim... stary jego dobry druh. — Ziomek (oba byli podobno z pod Łukowa) poczciwości szlachcic pan Jerzy Szamiłowicz...
— Jak Boga kocham! szelma jestem — a to ty Jurasiu! — zawołał rzucając mu się w objęcie Paździerski — a to mi tu z nieba spadłeś zkąd? co?...
— A! zachciałeś! biedy! — kłopoty! interesa — odparł Szamiłowicz — człowiek tchnąć nie ma czasu...
— Ale żeby ci jak pilno było — ty — jakiś, nie puszczę — krzyknął poczthalter — koni ci nie dam... Musisz u mnie wieczorem przebyć... Trzeciego mi do wista było potrzeba — rozstąp się ziemio!
Szamiłowicz wzdychał...
— Ale tu nie ma rady! rozbierz się tu w pasażerskim pokoju, a ja cię zabieram... Dokąd jedziesz? do Lublina? Przenocujesz?
— Juściż, — kiedy każesz — rzekł Juraś — nie ma co robić.
Cygan dla kompanii dał się powiesić...
Gdy przybyły w pasażerskim pokoju rozebrał się ze szopów, butów, szalu i czapki, okazał się człowiek nizkiego wzrostu, gruby, nie stary... twarzy poczciwej, która się i u parobków trafia, z czołem nizkiem, włosem twardym postrzyżonym krótko, pucoło-