Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/188

Ta strona została skorygowana.

się podobać... Kobieta, która się nie ukrywała z fantazyami, a miała ich dosyć...
Czy świat wie o tem...
Powinnam się jednak była domyśleć, przeczuć zaraz, przybywszy do Uznowa, gdy po rozmowie ze mną o Wilskim... odprawiła nazajutrz rano sekretarza... Ręczę, że jej już naówczas przyszło na myśl, aby na Wilskiego polować, aby mi go odebrać... Ona, która mogła sobie wyszukać kogo się jej podobało, zabierać mi jedynego człowieka, na którym całą moję przyszłość opierałam. A! to ochydne — to obrzydliwe.
Myślała tak hrabina, gdy się drzwi otworzyły z wolna i uśmiechnięta, wystrojona, weszła z wolna ta, o której była mowa, z twarzą na której nie było najmniejszej oznaki niepokoju lub zgryzoty sumienia.
Widać było wiele starania o to, aby się wydać piękną... ubranie było wytworne, płeć nienaturalnie wybielona... usta różowe dziwnie... Z oczu sypały się iskry.
Przysunęła się do hrabiny, która usiłowała udać spokój, ale cała drżała z tłumionego gniewu.
— Jakże ty dziś — moja najdroższa, po wczorajszej migrenie? — Słodki głos... którym te wyrazy były wymówione — zdawał się w uszach hrabiny brzmieć okrutnym dyssonansem, rysy jej wykrzywiły się, westchnienie dobyło się z piersi... Spojrzała na jenerałową i poszła usiąść na fotelu.
— Ja? — odezwała się drżącym głosem — jestem jak zwykle...
Cóż chcesz? mojem przeznaczeniem mieć wszystkie choroby najnielitościwsze, i wszelkie niespodzianki, jakie serca najkrwawiej rozdzierać mogą.
— Co ci to takiego? — spytała Irena... jesteś poruszona.
— W istocie... powiedz wzburzona... a jeszcze będzie mało...
— Ale, czemże?