Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/195

Ta strona została skorygowana.

— Straciłam u was łaski — mówiła tęschnym głosem... Niegdyś było inaczej...
Przyłożyła chustkę do czoła i zamilkła, Wilski siedział zmieszany, nie wiedząc co począć z sobą.
— Będzie więc co los mi przeznaczy — odezwała się hrabina — i chwyciwszy dzwonek stojący na stoliku dla przerwania dalszej rozmowy, zadzwoniła na kamerdynera.
— Prosić tych pań do salonu! — odezwała się... ja muszę wyjść na chwilę, aby myśli zebrać. — Przepraszam...
I znikła szybko wchodząc do gabinetu. Wilski pozostał w krześle zadumany, a jenerałowa wchodząc znalazła go w tem samem miejscu.
— Cóż się z Maryą stało? — spytała...
— Ból głowy! — rzekł Wilski.
— Cały ranek się na to skarżyła — dodała Irena, zalotnem okiem spoglądając na Wilskiego, który dał się rozbudzić wejrzeniu, i zbliżył się ku niej.
Cała reszta towarzystwa francuzka, hrabianka Julia, ks. Maryan i Emil poczęli zapełniać salon, i złożyli w nim grupę osobną, po pierwszem przywitaniu. Emil coś szeptał siostrze, uradowany niezmiernie, St. Flour rozmawiała z ks. Maryanem, który oczy spuszczał i ręce składał pobożnie jak do modlitwy...
— Cóżeś pan tak złego przywiózł hrabinie? — zapytała Irena narzucającego się Wilskiego. Wyszła pewnie, biedna, ukryć nieprzyjemne wrażenie...
— W istocie, wiadomość niedobra — ale... gdyby hrabina chciała i umiała korzystać... rzekł Wilski tajemniczo...
— Nie mówmy lepiej o interesach — przerwała Irena... ja mam dosyć moich...
Spojrzała na Wilskiego, ten się uśmiechał.
— Pani interesa mogą być nudne — odezwał się — ale groźne nie są. Uznów czysty.
— Czyściuteńki, nawet Towarzystwa na nim nie mam... wtrąciła jenerałowa — dom w Warszawie,