Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/197

Ta strona została skorygowana.

— Ostrożnie! mogłabym pana wziąć za słowo.
— Byłbym najszczęśliwszym! — tłumionym głosem dorzucił, topiąc wejrzenie w uśmiechającej się nieco ironicznie jenerałowej. Zdawało mu się, że zręczność się nastręczała jedyna, do oświadczenia nareszcie. Hrabiny nie było w salonie, a reszta towarzystwa mocno sobą była zajęta.
— Niech mi pani za złe nie weźnie — począł prędko — gdy ośmielony jej dobrocią dla mnie... zaniosę do niej prośbę.
Irena zmilczała.
— Tyle mam sympatyi i uwielbienia dla niej, że — gdybyś mi pozwoliła wyciągnąć rękę po jej dłoń...
Nagle jenerałowa rozśmiała się bardzo głośno.
— Zmiłuj się! chyba do obiadu lub do poloneza... zawołała — ale jeżeli do ołtarza... a! dziękuję! Zdradziłbyś pan dawne swe zapały, a ja poprzysiężoną wierność cieniom mojego męża... Ha! to wyborne! Wilski, który mi się oświadcza... Niechże ci podziękuję. Ten żart twój zrobił mi prawdziwą przyjemność!
Wilski, który się był zaczerwienił aż do siności, zbladł jak trup, oglądając się do koła. Chciał coś powiedzieć, usta mu zadrżały, nie znalazł wyrazu, spuścił oczy... potrzebował czasu by przyjść do siebie.
Niepoczciwa jenerałowa znać oddawna przygotowywała tę scenę, bo Wilski był prawie pewnym, że odrzuconym nie zostanie. Wejrzenia, półsłowa, alluzye, szepty, ściskania rąk... szły w tak prawidłowym postępie po sobie, bez oporu i wachania, że ostateczny rezultat zdawał się niewątpliwym. Irena bawiła się lekkomyślnością człowieka, którego czy ukarać, czy się nim chciała zabawić? któż zrozumie. Ten rodzaj dystrakcyi ponownie raz pierwszy — zrobił jej nieprzyjaciela... mówiono, że w Warszawie kilka już ofiar w podobny sposób odprawiła... szyderską rekuzą.
Gdy po przetrawieniu wstydu i bólu Wilski podniósł oczy — jenerałowa pośpieszyła dodać jeszcze...