Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/227

Ta strona została skorygowana.

— To taki dziecinny jeszcze chłopak! rozśmiał się pan Aleksander.
— No — pewnie, ale już czuje wolę Bożą — rzekł Bodzicki, a jak się dowie hrabina, dopiero będzie historya... bo, choćby Zeller dał dobry posag siostrze... ale tamte fumy hrabskie! ho! ho!
Rozmawiali o tej plotce, gdy Grzegórz kamerdyner wszedł z miną napuszoną, i zbliżywszy się do pana, cichuteńko mu oznajmił, iż nieznajomy człek, tylko co list oddał w karczmie z poleceniem, aby go natychmiast do dworu odniesiono. To mówiąc wręczył Olesiowi bilet, na którym poznał rękę francuzki. Grzegórz rad się dowiedzieć co stało w tym tajemniczym liście, pospieszył po świecę, ale Oleś odprawił go i sam poszedł do światła.
Bodzicki przez dyskrecyą chciał odchodzić, — wstrzymał go gospodarz.
— Posiedź chwilę jeszcze — rzekł — list przeczytam zaraz, a będziemy z sobą mieli do mówienia.
St. Flour z wielkim widać pośpiechem, zagryzmoliła dwie całe ćwiartki, pismem ogromnem, posuwistem, krzywo, dziwacznie, doniesienie było następującej treści:
— „Mam sobie za obowiązek, donieść panu, że jutro, nie dalej jak jutro, hrabina z Julią jedzie do Lublina. Nie mówi wprawdzie nic o swych zamiarach nawet przedemną, bo, zdaje mi się, że i mnie ma w podejrzeniu, ale domyślać się łatwo, iż hrabiankę, choćby za karę, czy na próbę — odda do Brygitek. Panna Julia kazała mi o tem oznajmić. Podróż odbędzie się we dnie. Nie widzę sposobu ani zapobieżenia jej — ani innej interwencyi. Kazano mi powiedzieć panu, że żadna siła zmusić nie potrafi do zdradzenia go. Gdyby jednak znalazł się środek jaki... przerwania podróży, ocalenie od próby, od więzienia — od nadaremnej męczarni. Ja nic nie wiem... nic nie umiem radzić... głowę tracę... Hrabina obchodzi się ze mną z wyszukaną dobrocią i grzecznością nie czyniąc mi