Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/233

Ta strona została skorygowana.

Machnął rękami, ramionami ruszył, i poszedł... Do południa byliśmy jeszcze wszyscy w nadziei, że albo wróci, albo na drodze gdzie ślad, poszlakę jaką pochwycą ludzie. — Ale nic — nic i nic.
Wilski zebrał dworskich, wyprowadził śledztwo najściślejsze, nikt nic nocą nie słyszał, nie widział... Służąca Agata tylko powiada, że z północy na górze drzwi się otwierały, a potem ktoś na ganek wyszedł.
Myślała że kamerdyner. Nawet śladów na piasku nigdzie odkryć nie mogliśmy.
Na tę tragedyę szczęściem nadjechała jenerałowa i trochę hrabinę do przytomności przyprowadziła. Wilski wyjechał... Napadnięto na mnie... mogłam przysiądz na ewangelię, żem o niczem nie wiedziała... Prosiłam natychmiast o konie...
— Lecz cóż się mogło stać z Julią — zawołał Oleś łamiąc ręce. Niepodobieństwem jest, aby sama jedna, w nocy, mogła uciec daleko. Sił by jej nie starczyło... pora taka...
— Że ją o odebranie sobie życia posądzać nie można — odezwała się francuzka, to pewna. Przypominam sobie jej postawę, twarz, wejrzenia spokojne, gdyśmy się rozchodziły, była posępną, ale spokojną.
— Niepojęta rzecz! — krzyknął Aleksander — co mnie pozostaje czynić? co?, mów mi pani...
Zaczął chodzić po pokoju pogrążony w myślach. Francuzka powoli przychodząc do siebie, po kobiecemu przypomniała najprzód zaniedbaną toaletę, poszła do zwierciadła i wydała okrzyk zgrozy przejrzawszy się w niem... Pokój, do którego zaszła, zajmował Oleś, wybiegła prosić o inny... On został.
Mrok padał — nie wiedział sam czy ma jechać do domu, wybierać się gdzieś na zwiady — czy jeszcze próbować z nieporządnego opowiadania fraucuzki wydobyć coś więcej, coby jakiekolwiek światło rzuciło na wypadek nie zrozumiały.
St. Flour zaryglowała na klucze i zasuwki, rozpoczynała na nowo toaletę... Trzeba więc było czekać. W izbie był mrok, — otwarły się drzwi, i z pro-