Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/236

Ta strona została skorygowana.

barw tak cudownych, iż jeden z dilletantów — reporterów ówczesnego Kuryera Warszawskiego, natychmiast spisał co słyszał, opuszczając nazwiska, i romans z tego ułożywszy, pchnął co śpieszniej do redakcyi. — Miał nadzieję co najmniej półroczną prenumeratę mieć za ten grzech odpuszczoną.
U poczthaltera Paździerskiego salon był napchany, nabity, bo tu się koncentrowały wszystkie wiadomości i wersye najrozmaitsze. Jedni utrzymywali, że pan Aleksander w nocy napadł na dwór ze strzelaniem i hukiem i porwał pannę z objęć macierzyńskich; drudzy, że podkopywano się do pałacu i podziemnym gankiem wyprowadzono ofiarę... Właśnie ktoś to żywo i barwnie opowiadał, gdy pan Henryk nadchodzący zaręczył, że Aleksander od kilku godzin sam jeden, popasa u niego! Okrzyk podziwu nastąpił. Niedowierzający poszli się pod okna przekonać. A że okiennice nie były pozamykane, na przyźbę wstąpiwszy mogli na własne oczy oglądać pana Aleksandra palącego cygaro spokojnie, i Wilskiego, który naprzeciw niego siedząc pisał.
Gdy o tem doniesiono na pocztę, zmieniła się rzeczy postać, zaczęto dowodzić, iż panna z rozpaczy utopiła się w sadzawce... To dodało tragiczności wypadkowi i oburzać się zaczęto na tyranię hrabiny, a w ogóle całej arystokracyi dawnej, teraźniejszej i przyszłej dostało się od rozjątrzonych, co się zowie. Starzy zaraz przypomnieli historyę Komorowskiej... Panna Julia obudzała współczucie, litość, zajęcie. P. Paździerska uroniła łzę nad jej losem, a razem kułakiem w stół uderzyła, co było wymowniejszem nad wszelkie wyrazy, tak wymownem, jak ów Cambronna wykrzyk pod Waterloo. Paździerski unosił się — stał wymownym.
Nie mniejsze zamieszanie panowało na probostwie. Hrabina, zawsze na myśli mając p. Aleksandra, i lękając się, aby córce ślubu nie dano, wyprawiła nad wieczór ks. Maryana do kanonika Hamerskiego z zastrzeżeniem, i prośbą. — Kanonik o bożym świe-