cie nie wiedział jeszcze, gdy kapelan nadjechał blady i pomięszany.
Pani Burska, siostra Hamerskiego, była w drugim pokoju, gdy usłyszała krzyk brata i słowa...
— Jezu miłosierny! ale czyż może to być!
Nie mogąc powściągnąć ciekawości, wsunęła się natychmiast do pokoju, i nim ks. Maryan mógł ją zobaczyć, podsłuchała historyę całą. Klasnęła w ręce.
Oburzenie było powszechne, ale nie przeciw bogobojnej matce, tylko przeciw tej zepsutej na wskroś młodzieży dzisiejszej, dla której niema nic świętego... nawet młode hrabianki! Przy tej sposobności — jak dawniej Voltairowi dostawało się za każdego dudka, który głupstwo powiedział — przypięto łatkę Darwinowi, — i przypinano jemu i jego nauce „o wyborze“ ucieczkę hrabianki. Szczególniej siostra ks. kanonika uniosła się i rozżaliła...
— Ale, proszę ks. dobrodzieja — odezwał się prostując i przybierając infułacką postawę ks. Hamerski — jak mogła czcigodna pani hrabina, pomyśleć nawet ażebym ja (tu palcem na piersi wskazał) — ja dopuścił się tego, by dać ślub nielegalny! Gdyby nie żal, i nie rozdrażnienie, które to poniekąd tłómaczy, ks. Maryanie, przyznasz iż miałbym prawo, mieć żal i urazę...
Ks. Maryan usiłował to inaczej wyłożyć, i potrafił jakoś uspokoić prałata. Z podsłuchanego opowiadania, zakrystyan, dzwonnik, aż do dziadków kościelnych i organisty, dowiedzieli się wszyscy tegoż wieczora o wypadku, który w kronice Parzygłowów, miał pozostać pamiętnym na wieki.
Pan Mieczysław Abdank, który był na poczcie, gdy tam tę historyę opowiadano, dowiedziawszy się zarazem o bytności Wilskiego i p. Aleksandra, pobiegł natychmiast do nich.
Wpadł przerażony. — Prawda to? Wszyscy milczeli.
— Cóż takiego? — zapytał poważnie Wilski, niemal przygotowany, będąc kłamstwem się ratować.
Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/237
Ta strona została skorygowana.