Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/240

Ta strona została skorygowana.



VII[1].

Stan duszy i charakter jednego z głównych naszej powieści bohaterów, Zellera, który po latach dwudziestu, wracał na stare śmieciska z odżywionemi pragnieniami młodemi — z trudnością określić się daje, pojmujemy zwykle człowieka i takim go przedstawiamy, jakby był ulanym z jednej sztuki i nie ulegał zmianom. Często dają się słyszeć zarzuty czynione artystom, że w ich charakterach brak ścisłej konsekwencyi. Niestety! jeszcze więcej zbywa na niej ludziom żywym, a malarz związany prawdą fenomenów, musi jej nawet — prawdopodobieństwo poświęcić. Alfred Zeller był właśnie jednym z tych ludzi, których życie uczyniło chwiejnymi i niepewnemi w pochodzie. — Zamknięty w sobie samym, żyjąc z tem co wyniósł z katastrofy jaka go w młodości spotkała... chwiał się teraz co miał począć. Złe i dobre popędy w nim walczyły, droga nie była jasną. Stara namiętność mówiła najsilniej i głuszyła wszystkie inne głosy.
Tylko człowiek dwadzieścia lat zamknięty w więzieniu lub w biurze, żyjący w świecie ciasno opasanym obowiązkami pracy, która na uczucia jego najmniejszego wpływu nie miała — mógł być takim, jakim się Zeller znalazł wracając w rodzinne strony.
Zrobił majątek — ale nie potrafił przerobić siebie. Wszystko z czem się wydobył z domu, zostało w nim nietknięte. Najśmieszniejszą, najdziwaczniejszą została ta miłość, anachronizm, który ani do twarzy jego, ani do wieku nie przystawał, którego się wstydził, a wyłamać z pod jego panowania nie mógł.

Przybywszy, miał jedno na myśli, upomnieć się o resztę należnego szczęścia, opłacić je, zdobyć, niemal wymusić. Dokończyć życie przed laty dwudziestu zaczęte — zamierzone, dopominające się końca. Dwie rozmowy z hrabiną, w których próbował wszelkich środków, jakie mógł znaleść, aby je sobie pozyskać — po rozstaniu z nią nie wywołały żadnego stanowczego planu. Widział się odepchniętym — czuł ból — radzić nie umiał, a wyrzec się było nad jego siły.

  1. Dodano przez Wikiźródła