Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/258

Ta strona została skorygowana.

Dwuznaczna odpowiedź, zamknęła mu usta.. Zadzwoniła zaraz...
— Wszak to godzina obiadu — prosić pani jenerałowej...
Nastąpiło milczenie. Irena weszła dosyć swobodna... Właśnie nie dawno była w Parzygłowach, gdzie się dotąd St. Flour znajdowała, wybrać się nie mogąc dalej. Przebyła tam cały dzień prawie... nagadały się do woli.
Pan Mieczysław Abdank dotrzymywał im towarzystwa i obdzielił wszystkiemi plotkami jakie pozbierał.
Wdzięki, acz nieco przywiędłe p. St. Flour, jej żywość i dowcip, czyniły na nim silne wrażenie.
Jenerałowa śmiała się z tego.
— Ale wiecie — dodała bawiąc tem opowiadaniem Wilskiego i hrabinę — że doprawdy bym nie zaręczyła za to, iż Abdank się oświadczy, a ona go przyjmie... Oboje zrobią dzieciństwo, którego za tydzień będą żałować — ale Miciowi się zdaje, że go miłość odmłodzi, a St. Flour, że będzie mogła po włóczędze wiekuistej, odpocząć...
Jenerałowa spowiadała się z tych wrażeń, lecz część ich zostawiła przy sobie. — Z dawnych czasów znała trochę starych Zellerów, ktoś jej powiedział, że p. Alfred jest przejazdem u rodziców. Nawykła zawsze dogadzać każdej fantazyi, mocno zaciekawiona nababem. Jenerałowa, nie długo myśląc, poszła pieszo do dworku pod kasztanami. Miała odwagę olbrzymią. Zakłopotała starych, którzy jej odwiedzin zrozumieć jakoś niepotratili — swobodną rozmową umiała ich z sobą oswoić, a że pan Alfred był w istocie w dworku i zamierzał odjeżdżać, powiedziała mu wprost, że sobie życzy z nim pomówić, że jest go ciekawa. Kazała mu zostać w imię dawnej przyjaźni. Zeller domyślając się fałszywie jakiegoś posłannictwa od hrabiny może — skwapliwie przyjął polecenie.
Usiadłszy tak, aby Alfreda mogła wprzódy wystudyować nim z nim rozpocznie rozmowę — zabawiała