Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/263

Ta strona została skorygowana.



IX.

Potrzeba było tak silnego organizmu jak hrabiny Maryi, ażeby to wszystko co ona przeżyła, przecierpiała, znieść tak heroicznie, tak chłodno, i nie dać się losowi pokonać. Życie znowu płynęło wedle zakreślonej mu przez nią formy, jednostajnie, prawidłowo, — i nader przyzwoicie. W obec ludzi, szczególniej mniej znajomych, silili się na zupełny spokój, a nawet wesołość; lecz gdy po takim dniu reprezentancyi w salonie, wróciła do sypialni, urządzonej z równie wykwintnym smakiem jak dom cały, gdy rozebrana, po odprawieniu sługi, została sama z sobą — naówczas zamyślała się ponuro i gryzła niepowodzeniami.
Powrót Zellera, groźne jego nabycie długów, o które się nie upominał, stosunek z Wilskim — naostatek, niesłychany bunt córki, i mroczna jakaś przyszłość, przedstawiająca się nie jasno, wywoływały łzę czarem[1]. Z Emila nie była tak zadowoloną, jak mówiła, — widziała jego wady, zaczynała się lękać jakiejś emancypacyi, równie nieprzewidzianej jak córki. Czuła potrzebę jakiegoś kroku stanowczego — a wahała się z nim. Niech Wilski czeka — mówiła w duchu. — Po chwili znowu niebezpieczeństwo tej odprawy i oczekiwania stawało się widocznem. Chciała mu oddać rękę, i wahała się z tem, jedynie aby nie potwierdzić złośliwych pogłosek o przeszłości... Szło jej więcej daleko o to co ludzie powiedzą niż co się działo istotnie...

Tak długo wszelkiemi ofiary okupywała swą sławę — i miała ją sama zaćmić, ślubując temu, kogo po-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Wydaje się, że zamiast czarem winno być czasem.