Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/264

Ta strona została skorygowana.

sądzano i dawano jej za kochanka. Hrabina, jak wiele osób w jej położeniu, oszukiwała siebie a zdawało jej się, że mogła świat w błąd wprowadzić.
I tego wieczora dumała długo...
Jenerałowa wróciła już późno z miaseczka, znalazła ją już w sypialni.
Pzyszła rozerwać ją szczebiotaniem, którem bawiła się sama.
— St. Flour, — poczęła — siedzi w Parzygłowach zobaczycie, że się wyda za tego starego Abdanka.... który się jej durzyć daje i admiruje starą francuzicę. Spotkałam tam i Zellera...
Hrabina spojrzała niespokojnie.
— Wiesz, że to bardzo miły, poważny człowiek i, gdyby mi się dał zbałamucić.
Marya wstrzęsła się.
— Moja Ireno, dziecinną jesteś i płochą nad wszelki wyraz.
— A to całe moje szczęście! — zawołała jenerałowa, chcę być jak najdłużej dziecinną — i póki tylko mogę... płochą. Bawi mnie to, ale nie lękaj się... jestem zarazem ostrożna... Ten Zeller to osobliwy człowiek, wyjątkowy... Kocha się w tobie jak niegdyś. Ani mu tego wybić z głowy.
Hrabina siedziała nie dając znaku życia.
— Mógłby być szczęśliwy, poszłaby za niego chętnie każda...
Tu była przerwa mała w rozmowie, milczały obie.
— Muszę przez ciekawość oddać mu wizytę w Owsinach. — Mieszka tam siostra jego, chciałabym ją poznać, zbadać tajemnicę życia tej zagadkowej postaci — mówiła dalej Irena. Doświadczenie mnie nauczyło, ze każdy czemś wyłączniej żyć musi, coś pielęgnować, coś głównie ukochać. Nie sposób, aby stara zbutwiała miłość starczyła Zellerowi do życia; musi albo pieniądze lubić, albo rodzinę miłować, albo mieć ambicyę, wreszcie jakąkolwiek fantazyę... konika... Najlepiej to poznam, gdy go zobaczę na gnieździe...