Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/272

Ta strona została skorygowana.

Patetyczne zakończenie wyrwało z ust Ireny śmiech głośny, Wilski porwał się za głowę, hrabina pochyliła się i — omdlała.
Szczęściem jenerałowa, która bywała w życiu przy wielu mdłościach, umiała radzić na nie. Flakon z solami nigdy ją nie opuszczał, dała go powąchać nieszczęśliwej, która ocuciła się, i płakać zaczęła.
Wilski dał znać ręką Emilowi, aby zszedł z oczów, co też on natychmiast uczynił.
Pochód jego przez dziedziniec, na który z okna oficyny patrzał ks. Maryan, był tak uroczysty, iż nauczyciel poznał po nim, że się coś nadzwyczajnego trafić musiało. Nigdy nie widział Emila obleczonym taką powagą pocieszną, z tak zadartą głową, i ręku na piersi za suknią założoną. Nie był to już uczeń, którego się zaprzęga do ćwiczeń, ale mąż czujący w sobie wolę Bożą...
Emil wszedł wprost do swojego pokoju, siadł na krześle, podparł się na ręku i w postawie rycerskiej oczekiwał dalszych „igraszek losu.“ — Na księdza ani spojrzał a kapelan domyślił się, że badać go byłoby próżnem. Tymczasem w salonie scena tragiczna rozwijała się dalej.
W istocie wszystkie pozory były przeciw Zellerowi, zdawało się to ukartowane podstępnie, ułożone, obrachowane, gdy w istocie tylko jedno nabycie wierzytelności u Szamiłłowicza, dobrowolnie dokonanem zostało, resztę przyniósł los, który czasem się sprzeciwia uparcie, niekiedy dopomaga nieproszony.
Wilski szczególniej skłonnym był do zapatrywania się na to oczyma przyszłej swej żony, która płakała i ręce łamała. Jenerałowa nie objawiała zdania żadnego... Uspokajano wzruszoną.
Wesele miało być za dwa dni. Wyczerpawszy przekleństwa i narzekania, trzeba było pomyśleć o jakiemś ratowaniu się i ubezpieczeniu od dalszych napaści Zellera.
Jenerałowa podała myśl, ażeby narzeczony dziś hrabiny, w imieniu swoim i przyszłej żony, udał się