Jenerałowa zdziwiła się nieco, ale ucieszyła razem odbierając wieczorem, bardzo grzecznie wystylizowane zaproszenie na wieczór, z powodu zaślubin p. Aleksandra z hrabianką Julią, podpisane przez pana Alfreda Zellera.
Zapewne w niedostatku innych znajomości, dla powiększenia towarzystwa, a może dogadzając życzeniu Julii, posłał Zeller zaproszenie pani St. Flour, która się nie posiadała z radości. Obiecano po nią posłać konie, a że i p. Mieczysław Abdank odebrał zaproszenie, i właśnie się namyślał szukać furmana. Pani St. Flour odważna i rezolutna, śmiejąc się, niby żartem, ofiarowała się zabrać go z sobą.
Wilski na żaden sposób nie mógł się uwolnić od assystowania obrzędowi, obiecywał sobie wszakże bawić jak najkrócej, skarżyć się na ból głowy, wymknąć się i powracać do domu. Nigdy — od dawna przynajmniej nie czuł się tak znękanym, smutnym, zrozpaczonym. Sam nie wiedział jak się splątał, dając się uczuciu jakiemuś opanować — jak przyszedł do tego szczęścia, które mu dziwnie się wydawało smutnem, przerażało go niemal. Od ostatniej rozmowy z Zellerem i wypaplania się jenerałowej, chodził jak nie swój. Zaczynał teraz widzieć jasno, że miłość dla Maryi była wystygła, małżeństwo ciężarem... — a to serce, którego on pierwszym i jedynym sądził się panem! już dla kogoś biło wprzódy. Ten ktoś — był też z swemi wspomnieniami i uwielbieniami, aby mu truć jego pożycie... Wilski był-