— Nie znam dobrze tego interesu... będę musiała się radzić — i, choć zdaje mi się, że żądaniom jego nie będę mogła uczynić zadość, proszę o czas do namysłu...
Nieboszczyk mąż mój, zostawił mi wiele spraw, z któremi stopniowo obeznawać się muszę i oświecać... Daruj pan...
Skłoniła się. Cały ten ustęp był widocznie przeznaczony dla kamerdynera. Zeller był nadto przyzwoitym człowiekiem, ażeby się nie umiał znaleść w tym razie; nie odpowiedział nic, skłonił się nizko i wyszedł milczący...
Hrabina ocierała oczy i zadumana przypatrywała się sobie w zwierciadle, gdy stary sługa odprowadził gościa do ganku. Tu stał ekwipaż podróżny, po którym poznać było można dostatek tego co nim przyjechał. Służący, którego strój od pana nie różnił, czekał u drzwiczek.
Zeller nim siadł, dobył z kieszeni parę dukatów i zręcznie wcisnął je w dłoń kamerdynerowi hrabiny.
— Mój przyjacielu — szepnął mu do ucha — przybywam tu w dość nieprzyjemnym dla hrabiny interesie... Może mi jeszcze nieraz być tu wypadnie, zamawiam sobie grzeczność jego — abym mógł mieć chwilę rozmowy na osobności z panią, nie zwracając zbyt oczu obcych na siebie, aby to panią hrabinę nie żenowało...
Dukaty takim były dobrym słoneczkiem dla starego sługi, iż doskonale wyrozumiawszy o co chodziło, skłonił się zapewniając o załatwieniu audyencyi, w sposób jak najmniej zwracający oczy.
Długi i interesa zawikłane nieboszczyka hrabiego, czyniły prawdopodobną sprawę tajemniczą, o której mówił pan Zeller.
Powóz odszedł, a turkot jego przywrócił trochę spokoju hrabinie; jednak, gdy wróciła do salonu, ze swym wiekuistym półuśmiechem, pani St. Flour wyczytała z pod niego troskę... i wiele się domyślać mogła... Ksiądz Maryan grał w warcaby z Emilem, wy-
Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/29
Ta strona została skorygowana.