wolałby był cofnąć się i zostać z platonicznym zachwytem, nie posuwając się dalej. Szło mu o to, czy się związał, czy był wolnym, a pamięć dostarczała równej siły argumentów za i przeciwko.
Jenerałową gnała tu ciekawość i niecierpliwość niewieścia pań, które nie wiele mają w życiu do czynienia, i potrzeba intrygowania, sprowadzania niespodzianek, płatania figlów, którą trochę miała w charakterze. Ponieważ Wilski miał słowo Maryi, szło jej wielce o to, aby się to rozerwało. Może gdyby było przeciwnie, pracowałaby zbliżając ich ku sobie. Coś robić potrzebowała. Na najbliższym planie było więc — Wilskiego ożenić z panną Konstancyą, Maryę wydać za Zellera... a zresztą choćby nawet starego Micia, oplątać w sekramentalne kłopoty.
Potem zamierzała już wyjechać do Warszawy i — odpocząć, powołując do zaległych korespondencyi, oczekującego na skinienie, pana sekretarza Bończę.
Nie doczekawszy końca tych historyi na pół rozwiniętych, nie chciała wyjeżdżać jenerałowa.
Przybycie jej do Wilska, nieco się spóźniło, z powodu jakichś zmian w toalecie, uznanych za konieczne w ostatniej chwili, co hrabiego Emila doprowadzało do rozpaczy.
Przyjechali, gdy już goście byli wszyscy... i gospodarz właśnie swój skromny domek... (tak się wyraził) pokazywał Zellerowi, i jego siostrze, prowadząc ją pod rękę.
Wszystkich oczy zwracały się na Julię i Olesia, których trochę szczęścia i parę dni spokoju, ożywiło, zmieniło na korzyść, Hrabianka osobliwie, swobodną była, wesołą, uśmiechniętą i dla tych co ją widywali w domu przy matce — prawie zupełnie inną i nową. Nawet twarzyczka wypiękniała, rysy się do harmonii ułożyły, oczy powiększyły... nabrały blasku, głos podniósł i stał dźwięcznym.
St. Flour z zachwytem patrzyła na to dzieło dni kilka, mrucząc: — Co to może szczęście.
Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/305
Ta strona została skorygowana.