Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/310

Ta strona została skorygowana.

Adzio spodziewać nie może, że powinna go odprawić, jeśli nie chce paść ofiarą jego lekkomyślności.
— Na przyjaciela — powiedziała jej — doskonały, ale na męża na nic się nie zdał... Młoda kobieta może by go utrzymała, a ty — ani myśleć! Bałamut... niepoprawiony...
Od słowa do słowa, przyszło do tego, że Irena powtórzyła całą swą rozmowę z Wilskim, o sumieniu... i o zgryzotach jakie je nękały...
Hrabina słuchając, nie dała żadnego znaku, ażeby ją miało obejść zbytecznie, zacisnęła usta, schyliła głowę, zdjęła rękawiczki, w których chodząc ciągle prawie, zwykła była pielęgnować piękne rączki swoje, i poczęła się pilno przypatrywać każdemu z palców z osobna. Zdawały się ją więcej obchodzić daleko, niż Wilski i przyszłe losy.
— Potrzeba te węzły potargać, odzyskać swobodę, i zrobić to co rozsądek nakazuje... Pójść za Zellera...
Marya nie odpowiedziała zrazu nic, opatrywała ręce białe i w istocie piękne bardzo.
— Nie mówił ci Wilski — czy nie będzie u mnie?
— O tem mi nic nie wspominał...
Nic więcej nie powiedziała hrabina. Jenerałowa zaczęła potem o młodem małżeństwie, o Julii i Olesiu, o ich szczęściu — i trochę o tem, jakby pragnęli być przyjętemi do łaski mamy.
Na to także nie odpowiedziano nic. Jenerałowa, która wiedziała zawsze wszystko, wydobyła po obiedzie z pana Abdanka wyznanie tej srogiej niepewności, w jakiej zostawał, nie wiedząc spełna, czy się oświadczył francuzce, czy tylko prawił jej komplementa. Śmiała się z niego, i szydziła nielitościwie.
Rzeczy już były kilka razy upakowane do Uznowa, kazano je raz jeszcze w części rozpakować; Irena nie chciała wyjeżdżać jeszcze... kilka dni Adzio się nie zgłaszał, a humor hrabiny się pogorszał. Interesa opiekuńskie zmuszały ją napisać do niego, — wolała pod dyktowaniem kazać się wyręczyć Emilowi... któ-