przepadała za nim... wnosił z sobą, humor, swobodę, a był dobrego tonu, i miał stosunki arystokratyczne, przerywał nudy rezydencyi, w sposób bardzo przyjemny. Witano go więc z radością widoczną, choć hrabina później zawsze to sobie wyrzucała. Bała się o Emila!
O Julkę nie miała obawy najmniejszej, najprzód dla tego, że to było jeszcze dziecko... (według matki) powtóre, że popsuty Oleś na to stworzenie biedne i zahukane ani patrzał i Julka nań też oczów podnieść nie śmiała.
Ile razy Wilskiemu wyspowiadała się ze swych wątpliwości i trosk co do wpływu jaki Berdan mógł wywrzeć na Emila, opiekun w śmiech to obracał.
— Wierz mi — mówił, — Oleś jest w gruncie najlepszy chłopak w świecie, a między nim a surowo wychowanym Emilem, tak ogromna różnica wieku, usposobień, że on na niego najmniejszego wpływu wywrzeć nie może.
Hrabina nie odpowiadała zwykle, ale ją to nie przekonywało. Oleś zaś straciwszy dużo, znudzony, nie mogąc tak często, jakby chciał, szukać rozrywki w Warszawie, mieszkając o milkę małą, nie mając innego przyzwoitego towarzystwa, jakoś, jakby na złość, często ukazywał się u hrabiny.
W parę tygodni po opisanych wypadkach, jednego poobiedzia, ujrzano go przybywającego konno.
W ganku od dziedzińca nikogo nie było, oprócz p. St. Flour, która go powitała nadzwyczaj uprzejmie i wesoło. Byli z sobą bardzo dobrze.
— Wszakże hrabinę zastałem — odezwał się wchodząc na ganek Oleś:
— A gdzieżbyśmy się my podziać mogli! — zawołała francuzka — my jesteśmy skazani przecie na zakopanie tu... i na wieczne więzienie.
Pan Berdan, który ruszeniem ramion, rezygnacyę doradzającem, odpowiedział na tę uwagę francuzce, był cale pięknym mężczyzną, wzrostu słusznego, krzepkim, choć życie na twarzy, w oczach, nawet w ruchach jakichś leniwych razem a pieszczonych, od-
Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/66
Ta strona została skorygowana.