Oboje państwo poczthalterstwo jak zaczęli mnie karmić tym Zellerem, od progu, tak nieustannie aż do odjazdu mnie nim żywili... Historyi jego już dobrze nie pamiętam, pomięszała mi się z Wittingtonem... ale coś sobie przypominam, że był muzykiem... że służył u bankiera... że jest jakiś dziwak, fantastyk...
— Klucz Owsiński mieli kupić hr. Potoccy, przerwała hrabina.
— Zlękli się wydatków nań, bo majątek opuszczony i kupi go Wittington... i będziemy mieli ciekawego sąsiada. Co do mnie, słowo daję, choćby dla tego, aby mieć przyjemność oglądać człowieka, który ma miliony... pierwszy pojadę do Owsin i zabiorę z nim znajomość. U nas tych co potracili majątki, widać co krok, ale takich co robią je, ze świecą we dnie trzeba szukać.
— Nadtośmy szlachetni — odezwała się hrabina.
Oleś się uśmiechnął.
— Tak, mamy rozum... z dnia na dzień, to życie... a wędzić się aby potem lada gorączka owoc nam z przed ust wyrwała... cóż znowu!!
Hrabina, której zrobiło się gorąco w czasie rozmowy, wzięła wachlarz ze stołu i gwałtownie się zaczęła nim ochładzać... Obejrzała się... St. Flour i Julka były w salonie.
— Przepraszam bardzo — odezwała się — to gorąco mi tak szkodzi — muszę... natychmiast powrócę...
Wstała i szybkim krokiem wysunęła się z salonu.
Oleś, który pozostał, zwrócił się zwolna ku hrabiance, która zapewne przeczuwając to, głowę i oczy zanurzyła w robocie, i niezmiernie się spiesząc, szyła na stronie odwrotnej kanwy, coś hieroglyficznego...
— Panna Julia — odezwał się cicho oglądając obojętnie ku St. Flour — tak zawsze pracuje...
Panienka podniosła główkę szybko, spojrzała bystro, wyraziście, śmielej może niżby się po niej można było spodziewać, i nie rzekłszy słowa, szyła dalej.
Strona:PL JI Kraszewski Zygzaki.djvu/71
Ta strona została skorygowana.