Nazajutrz przybywający Wilski potwierdził wczorajszą pana Aleksandra wiadomość, o targu klucza Owsińskiego, Bóbrki i Szóstaków przez Zellera i o prawdopodobnem ich nabyciu przez niego.
Zwykle gdy opiekun przyjeżdżał, ponieważ mówiono o interesach, St. Flour wyprowadzała zaraz pannę Julię, a ksiądz Maryan z równym taktem wychodził z Emilem, tak że wdowa mogła swobodnie naradzać się z panem Wilskim, i nigdy im nie przerywano.
Było to przyjętym zwyczajem, a hrabina po odjeździe narzekała na te nieszczęśliwe rachunki i papiery, któremi Wilski ją nudził, chociaż — ani jednych ani drugich nie przeglądała nigdy.
I tą razą więc sami zostali.
Hrabina opowiedziała o tem co słyszała od trzpiota Olesia... nie dowierzając.
— Ale tak jest! tak jest! — rzekł Wilski — nie ma wątpliwości że dobra te kupi. Spadkobiercy i wierzyciele muszą je sprzedać, o nabywcę trudno... weźmie je za bezcen...
— Ale jakże pozwolić możecie. ażeby człowiek, niewiedzieć kto — bez imienia — bez przeszłości — wchodził w obywatelstwo! — zawołała Marya.
— Nie możemy temu przeszkodzić! niestety! nie jestto rzecz miła — lecz — cóż począć?
— Jestem kobietą — odparła Marya cała zarumieniona i poruszona — lecz przyznam ci się, że gdybym jednym z was była, znalazłabym środki pozbycia się takiego przybłędy!..