Podlodowską z Przytyka pod Radomiem. Odtąd prowadził życie spokojne i pracował około ojczystéj grzędy, śpiewał pochwały Bogu i sławę narodową, przyjmował zacnych gości, bo i najwięksi wstępowali do dworku poety, cieszył się swoją Urszulką i o dostojnościach nie marzył. Tak przywyknął do wsi, że nie lubił nawet pokazywać się wśród wielkiéj publiki; złożył naturalnie swoje urzędy duchowne, bo nie pogodziły się z żoną, w któréj znalazł skarb prawdziwy, gdy była do niego serdecznie przywiązaną, słodką w pożyciu i dobrą matką. Dworzaninem być przestał razem ze śmiercią Zygmunta Augusta. Raz tylko po ucieczce Henryka Walezego ożywił się nieco i był na zjeździe stężyckim, na którym detronizowano króla, potém na sejmie warszawskim elekcyjnym, na którym nawet głos z innymi podnosił. Ale polityka nie udała się poecie, chciał obierać, jak inni, króla z pośrodka braci, brat zaś znaczył u niego wogóle chrześcijanina, którym znowu w jego pojęciu był ktokolwiekbądź, pierwszy lepszy arcyksiąże z rakuskiego domu. Wybór najniepopularniejszy podówczas. Ale Kochanowski pomimo tego, że z niego ci i owi żartowali, upierał się koniecznie przy swojém; mówił np., że po ucieczce jednego króla, wstyd będzie polakom obierać Piasta, boby to dowodziło, że nikt z obcych nic chce korony polskiéj. Przyparty powiedział, że chciałby widzieć na tronie albo najmłodszego cesarzewicza, albo syna wielkiego kniazia z Moskwy, ale tego ostatniego stawiał li tylko dla pozoru, bo zawsze myślał o niemcu. Dlatego zaś Kochanowski chciał obierać młode książątko, żeby od młodu przywykło kochać senat, który znowu byłby tutaj na miejscu biegłego jeźdźca ujeżdżającego młode źrebie. Odparto mu, że nasi panowie są to jeźdźcy bardzo odmiennéj fantazyi i humoru. Kochanowski nie zrobił tedy wrażenia w kole sejmowém. Słuchano go powolném uchem przez uszanowanie dla jego zasług w literaturze, jako „człeka niegłupiego“, ale dziwiono się, że taki jest nierozgarnięty w polityce.
Stefan Batory chciał przywiązać do siebie Kochanowskiego. Dawał mu pensyi 1,200 złp., aby tylko wrócił do dworu. Nie mógł jednakże skusić poety. Więc Zamojski, już wtedy wielka osoba przy królu, starosta belzki i podkanclerzy koronny, chciał Kochanowskiego pomieścić w senacie i wyrobił mu u króla kasztelanią połaniecką (Połaniec, miasteczko w województwie sandomierskiém niedaleko od Wisły). Nie przyjął daru poeta i zbył przyjaciela cierpką
Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/270
Ta strona została przepisana.