mowania, siłą swojéj wymowy nawrócił, tyle zasług miał nie tylko przed Bogiem, ale i przed narodem i warto było wszystkie siły dzielnego umysłu na to poświęcić. Powiedzieć można owszem, że charakter główny prac Skargi jest polemiczny, nietylko albowiem w sporach z różnowiercami, ale i w kazaniach ciągle się spiera, ciągle dowodzi i przekonywa o prawdzie katolickiéj. Człowiek był uczony, chociaż to być może, co powiadają o nim, że uczonym nie był z powołania, ale z natchnienia, co tutaj na jedno wychodzi. Różnowiercy mówili, że jezuici włoscy pisali ważniejsze rozprawy w sporach, jakie z niemi zawodził, Skarga je miał dopiero tłómaczyć, chociaż znowu utrzymują, że nie znał języków i że nawet niewiele umiał po łacinie. A jednak Ruś dyzunicka paliła dzieło jego o jedności, a różnowiercy kazania, więc się bali. Rzeczywiście nie Skarga do nich przemawiał, ale w Skardze coś Boskiego ustami jego mówiło. Przekonanie wszystkich było, że Skarga należał do największych ludzi, jakich kiedykolwiek wydała Polska.
Nie Skargi nawracanie i nie jezuici, ale upadek światła zgubił sprawę rzeczypospolitéj. Upadek zaś światła sprawił nikczemny stan szkół (§ 82 i t. d.), swawola szlachty i wiele innych okoliczności, które sprowadzały rozkład narodowy.
Kaznodzieją był ognistym, stąd Birkowski jeszcze nazywał go Piotrem Złotoustym. Kazań Skargi jest niezmiernie wiele. Pisał jedne kazania na święta i niedziele całego roku, pisał inne o siedmiu sakramentach, przygodne, o rozmaitych nabożeństwach wedle czasu, potém wspaniałe kazania sejmowe, i że tak je nazwiemy, tryumfalne o zwycięstwach i podbojach narodu; to dziękował Bogu za pogrom kirholmski, za boje inflanckie i moskiewskie, za zwycięstwo nad Michałem multańskim, to trąbił w róg bojowy, gdy pisał „wsiadanie na wojnę“, to gdy wzywał „do pokuty obywateli korony polskiéj i wielkiego księstwa litewskiego“. Sam mówi o sobie, że się nie pasł dymami, że nic szukał czci próżnéj i mniemania u ludzi, ale pożytku zbawiennego swych owiec, „nie stał, aby go uczeni za uczonego w kazaniu mieli“. A mimo to wszystko, raz wielkie wypadki, drugi raz dar proroctwa były powodem, że wysypywał jak z rogu obfitości majestat słów i myśli. Dosyć przeczytać kilka wierszy Skargi, żeby się zaraz dusza na jego ton nastroiła; wszędzie ta dziwna
Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/284
Ta strona została przepisana.