śliwe hetmany, mocne i nieustraszone rycerstwo i lud taki, na który się nieprzyjaciele oglądają.
„Taż matka najmilsza uczyniła wam sławę u wszystkiego chrześciaństwa i pogaństwa, iż od zachodu i wschodu zacnemi poselstwy uczczony król i pan wasz wielką wam u postronnych powagę i mniemanie czyni.
„Cóż wam więcéj uczynić mogła? czemuż jéj serdecznie miłować i onę w całości zatrzymywać i dla zdrowia jéj wszystkiego tracić gdy tego jest potrzeba, nie macie? Onę miłując, sami siebie miłujecie, a nie utracicie, onéj nie życząc i wiary nie dochowując, sami siebie zdradzicie. Miłujecie pożytki swoje pojedynkowe, a pospolite burzycie i mniemacie, abyście dobrze sobie czynili i życzyli. Nie tak jest, ale jako Pan rzekł: „Kto zdrowie swoje miłuje traci je. A kto je utraca, najduje je“. Gdy okręt tonie, a wiatry go przewracają, głupi tłumoczki i skrzynki swoje opatruje i na nich leży, a do obrony okrętu nie idzie — i mniema, że się sam miłuje, a on się sam gubi. Bo gdy okręt obrony niema, i on ze wszystkiém, co zebrał, utonąć musi. A gdy swemi skrzynkami i majętnością, którą ma w okręcie, pogardzi, a z innemi się do obrony okrętu uda, swego wszystkiego zapomniawszy, dopiero swe wszystko pozyskał i sam zdrowie swoje zachował. Ten najmilszy okręt ojczyzny naszéj wszystkich nas niesie, wszystko w nim mamy, co mamy. Gdy się z okrętem źle dzieje, gdy dziur jego nie zatykamy, gdy wody z niego nie wylewamy, gdy się o zatrzymanie jego nie staramy, gdy dla bezpieczności jego wszystkiém, co co w domu jest nie pogardzamy — zatonie i z nim my sami poginiemy“.
Skarga głośno wołał: „Poselstwo do was mam od Pana Boga“. Wołał: „kto głowie mojéj doda wody i źródła łez oczom moim, abym opłakał podbicie ojczyzny i narodu mego. Gdybym był Izajaszem chodziłbym boso i na poły nagi, wołając na was: rozkoszniki i rozkosznice, przestępniki i przestępnice zakonu Bożego.... Ustawicznie się mury rzeczypospolitéj naszéj rysują, a wy mówicie: nic, nic, nierządem stoi Polska... „Gdybym był Jeremiaszem, wziąłbym pęta na nogi i okowy i wołałbym na was grzeszne, jako on wołał: Tak spętają pany i popędzą jako owce w cudze strony i ukazałbym zbutwiałą i zgnojoną suknię, którą trzasnąwszy, skoroby się w perzyny rozleciała, mówiłbym do was:
Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/287
Ta strona została przepisana.