Filozoficznego poglądu na dzieje literatury naszej nie mamy, i nic dziwnego. Pierwéj bibliografia musi zliczyć wszystkie bogactwa, potem monografie wystawią dokładny rysunek części składających ogrom, a dopiero przyjdzie mistrz i dzieje literatury rozpowie w organicznej ich całości. Zupełnie tak samo dzieje się i z historyą narodową. Wszystkie tu co ważniejsze przynajmniej materjały muszą być wydane, krytycznie ocenione i dopiero wtenczas organiczna całość dziejów narodowych przedstawi się w całym swoim majestacie. Dotąd są usiłowania, są próbki mniéj więcéj szczęśliwe. Niebrak nawet prac podnioślejszych, rozleglejszych celem i myślą, ale zawsze to piękne raczej marzenia na zadany temat, niż sama rzeczywistość. O literaturze obecnéj zaś mamy już znakomite rozprawy. Na pogląd filozoficzny całej przeszłości umysłowéj zdobył się jedynie Jan Majorkiewicz, młody człowiek pełny zdolności i silnéj w siebie wiary, ale niewytrawiony jeszcze i bardzo zuchwały, bo młody. Rzecz o literaturze słowiańskiéj Adama Mickiewicza wykładana w Kollegium francuzkiém w Paryżu, jeszcze rozleglejszy ma zakres, bo rzuca pogląd wyższy na cały świat oddzielny, wschodnio-europejski.
Bibliografię z poglądem i biografię chciał łączyć na szerszą skalę jeden tylko Michał Wiszniewski, który ogromne wydał dzieło w Krakowie w r. 1840—5, aż w siedmiu tomach. Późniéj Teofil Żebrawski wydał dwa tomy następne z samą bibliografią i z dziesiątym tomem katalogowym.[1] Dotąd to największe dzieło, które poświęcono dziejom literatury naszej. Wyglądała nawet z początku ta Historja na dzieło o cywilizacji polskiej. Niedociągnięte jednak zostało przez autora nawet do połowy zakresu.
Z tych dzieł wszystkich wiele nauczyć się można.[2]
- ↑ Żebrawski wydał także własny spis dzieł matematycznych polskich. (Przyp. wyd.)
- ↑ Dzieje literatury polskiej pisali także: Wójcicki, Rycharski, Nehring, Rogalski, Lewestam, Kuliczkowski, Dembowski, Łukaszewicz, Mecherzyński — wszystkie te prace jednak pozbawione sa rzeczywistej wartości. Dzieło Wójcickiego ułożone bez żadnego systematu możnaby nazwać wypisami. Rycharski, Rogalski i Kuliczkowski kompilatorzy, szczególniej pierwszy żywcem wypisywał nietylko cudze zdania ale także artykuliki i doniesienia dziennikarskie. Najlepszy z nich Kuliczkowski. Lewestam poszedł jeszcze dalej, bo całe stronnice brał z innych autorów, a z literaturą Bartoszewicza obchodził się jak ze swoją własnością, przepisywał z niej całe życiorysy i charakterystyki pisarzy, nie zacytowawszy nawet autora. Mecherzyński wydał słaby podręcznik dla szkół, w którym często o pierwszorzędnej osobistości