rybałty, kantory, żaki, witrykusy, albertusy, dzwonniki i tak daléj.
Śpiewaka kościelnego, czyli organistę, już w XIV wieku z włoska zwano u nas rybałtem. Zanim wszedł na ten poważny u ludu stopień w kościele, naprzód bywał mendykiem, to jest dziadem żebraczym, potém dyszkancistą, wreszcie klechą, podwładnym organiście, z którym chodził na wesela i kiermasze, zbierając od parafian pobożnych sery, jaja i gomółki, Czasem od razu dostawał się na ten stopień, zwłaszcza jeżeli był księdzem, wtedy śmiał się już nazywać kantorem, ale zawsze był z ludu i herbu nie miał. Bywało po niektórych kościołach po piętnastu takich kantorów. Ojczyzną ich Wielkopolska, ztąd głównie przechodzili na Podgórze krakowskie, na Ruś i na Podole, gdzie się im najlepiéj powodziło. Kantorowie często tedy podróżowali po kraju, a popisywali się tak zwaną łaciną kuchenną, bo po łacinie mało bardzo umieli, a przecież chciało się im czém od ludu i nauką i powagą odróżnić. Pociesznie było patrzeć, jak się dwóch takich podróżnych kantorów razem zeszło i jak jeden chciał drugiego przewyższyć nauką i znajomością łaciny. Czasem kantor, który obiegł całą Polskę, a nie znalazł sobie miejsca, puszczał się na pielgrzymkę do Rzymu, w nadziei, że tam ocenią rzadkie jego talenta, ale gdy i to oczywiście zawodziło, wracał do kraju i zostawał na starość pospolicie dziadem kościelnym. Robił się z niego wtedy pijak, nie pilnował ani kościoła, ani szkółki parafialnéj, która zwykle bywała pod jego dozorem. Późniéj nazwisko rybałtów stało się obraźliwe i jeżeli już nie kantorem, przynajmniéj rybałt chciał, żeby go nazywano żakiem lub dominusem. Wszyscy zazdrościli szczęścia, jak to bywa u ludzi jednego powołania, kantorowi krakowskiemu, z tych albowiem jeden u św. Anny, jako akademicki, górował rozumem ponad wszystkich kantorów, drugi u wszystkich Świętych, jako ksiądz z powołania, miał powszechny szacunek w stolicy. Przymawiali mu też jak mogli.
Klecha był zakrystjanem, zastępował jego miejsce witrykus. Klecha był nietylko na usłudze księdzu plebanowi, ale i kolatorowi. Gdy na plebana wypadło z prawa rycerskiego stawić jeźdźca do boju, klecha wychodził na wojnę, kolatorowi zaś listy pisywał. Ztąd poufale żył nieraz klecha z plebanem, który go
Strona:PL J Bartoszewicz Historja literatury polskiej.djvu/332
Ta strona została przepisana.